Jak to jest, że tyle dzieci musi chodzić na korepetycje z języka angielskiego. Coś chyba nie działa jak powinno. Może zbyt obszerny materiał na zbyt mało godzin. Może(nie mam zamiaru nikogo obrażać)zbyt niski poziom nauczania, może zbyt duże wymagania nauczycieli. Jak potrafię zrozumieć korepetycje przed ważnym egzaminem itp., albo np 2 -3 słabszych uczniów w klasie, tak nie rozumiem czemu tak duży procent rodziców musi płacić nie małe pieniądze za korepetycje. Ewidentnie coś nie działa.
Udzielam korepetycji,wiec moge napisac cos w tym temacie. Nie obwiniałabym nauczycieli ,wedlug mnie materiał jest przeładowany.Przykładowo w klasie 3 dziecko ma sie nauczyc okolo 10 nowych słów w jednym dziale. Potem przychodzi klasa 4 i dziecko ma juz okolo 50 słów na 1 dział. W liceum tych slow na jeden dział jest okolo 170, pewnie nawet wiecej. Kazdy nastepny dział to kolejna porcja nowych słów , jeśli dziecko nie uczy sie systematycznie słówek, to z kazdym nastepnym rokiem jest mu coraz trudniej i trudniej .Do tego dochodzi gramatyka ,ktorą tez nie kazde dziecko rozumie.Nauczyciele nie maja wielkiego wyjscia po prostu muszą wymagac tych słówek, bo potem dziecko czeka 14 stron na egzaminie osmoklasisty ,który opiera sie na znajomosci słówek ,bo tylko 2 cwiczenia sa z gramatyki.
Dla mnie nieporozumieniem jest sposób w jaki dzieci w klasie 1 SP są uczone języka angielskiego. Nie umieją jeszcze dobrze pisać i czytać po polsku a na języku angielskim każą im wypełniać ćwiczenia w języku angielskim. Przecież w tym wieku na lekcjach języka angielskiego powinno się tylko mówić, śpiewać, rozmawiać, wszystko ze słuchu. Takim sposobem nauczania dzieci są tylko zniechęcane do tego języka. A potem są już tylko schody. Dziecko uczy się się angielskiego od zerówki, idzie do liceum i nie umie sklecić kilku zdań, bez korków nie daje rady. Moje dziecko w przedszkolu(gdzie była nauka na zasadzie zabawy) umiało więcej z angielskiego i swobodnie się nim posługiwało niż w czwartej klasie. Wszystko zostało zabite. Uwsteczniło się.
Jak to jest, że tyle dzieci musi chodzić na korepetycje z języka angielskiego. Coś chyba nie działa jak powinno. Może zbyt obszerny materiał na zbyt mało godzin. Może(nie mam zamiaru nikogo obrażać)zbyt niski poziom nauczania, może zbyt duże wymagania nauczycieli. Jak potrafię zrozumieć korepetycje przed ważnym egzaminem itp., albo np 2 -3 słabszych uczniów w klasie, tak nie rozumiem czemu tak duży procent rodziców musi płacić nie małe pieniądze za korepetycje. Ewidentnie coś nie działa.
Udzielam korepetycji,wiec moge napisac cos w tym temacie. Nie obwiniałabym nauczycieli ,wedlug mnie materiał jest przeładowany.Przykładowo w klasie 3 dziecko ma sie nauczyc okolo 10 nowych słów w jednym dziale. Potem przychodzi klasa 4 i dziecko ma juz okolo 50 słów na 1 dział. W liceum tych slow na jeden dział jest okolo 170, pewnie nawet wiecej. Kazdy nastepny dział to kolejna porcja nowych słów , jeśli dziecko nie uczy sie systematycznie słówek, to z kazdym nastepnym rokiem jest mu coraz trudniej i trudniej .Do tego dochodzi gramatyka ,ktorą tez nie kazde dziecko rozumie.Nauczyciele nie maja wielkiego wyjscia po prostu muszą wymagac tych słówek, bo potem dziecko czeka 14 stron na egzaminie osmoklasisty ,który opiera sie na znajomosci słówek ,bo tylko 2 cwiczenia sa z gramatyki.
Dla mnie nieporozumieniem jest sposób w jaki dzieci w klasie 1 SP są uczone języka angielskiego. Nie umieją jeszcze dobrze pisać i czytać po polsku a na języku angielskim każą im wypełniać ćwiczenia w języku angielskim. Przecież w tym wieku na lekcjach języka angielskiego powinno się tylko mówić, śpiewać, rozmawiać, wszystko ze słuchu. Takim sposobem nauczania dzieci są tylko zniechęcane do tego języka. A potem są już tylko schody. Dziecko uczy się się angielskiego od zerówki, idzie do liceum i nie umie sklecić kilku zdań, bez korków nie daje rady. Moje dziecko w przedszkolu(gdzie była nauka na zasadzie zabawy) umiało więcej z angielskiego i swobodnie się nim posługiwało niż w czwartej klasie. Wszystko zostało zabite. Uwsteczniło się.